Heelllloooo. Ale ten czas szybko biegnie, 3 tygodnie temu wyjeżdżałam z
chłopakiem na wakacje, a teraz już w sumie po wszystkim. On wrócił do
siebie, a ja jestem w swoim mieście. Ale to były najwspanialsze chwile w
moim życiu :3 Byliśmy na koncercie happysadu (stąd tytuł posta), jednak na żywo piosenki z najnowszego albumu brzmią o wiele, wiele, wiele lepiej. Zakochałam się w tych piosenkach, a najbardziej ("Czwarty dzień", "Medellin") Cieszę się, że spędziliśmy ze sobą więcej czasu :>
Teraz aktualnie oboje szukamy pracy, no cóż, takie życie - trzeba się
usamodzielnić, odciąć finansowo od rodziców, stać się niezależnymi od
nich. Długa i ciężka droga do znalezienia pracy (przynajmniej w moim
mieście), ale w końcu wybrzydzać z niczym nie będę, podejmę się tego co
się napatoczy, a zmienić pracę przecież można kiedyś tam :D
Dzisiaj byłam sobie nad jeziorem z tatą (po długim dniu roznoszenia cv), aczkolwiek pogoda była okej, tylko ciemne chmury były, które na nasze szczęście szybko się rozeszły. Popływaliśmy sobie, miło spędziliśmy czas, jak już dawno tak nie było. Cieszę się, że wszystko idzie ku dobrej stronie - to jest budujące i chce się żyć po prostu :>
Nagranie ze spacerku z Matim :3